W czerwcu robotyzacyjną ulgę zapowiadała w trakcie jednego z Webinarów Przemysłu Przyszłości Beata Lubos. Zastępca dyrektora Departamentu Innowacji w MR mówiła wtedy, że koszty kwalifikowane obejmą zakup nowych urządzeń, wraz z dodatkami takimi jak np. czujniki. Teraz wiceminister Marek Niedużak dodaje, że projekt dotyczący ulgi trafi do parlamentu jesienią. Firmy mają zyskać możliwość obniżenia kosztów nie tylko związanych z bezpośrednim zakupem maszyn, ale także ze szkoleniami potrzebnymi do wdrożenia robotów. Zostanie opracowany katalog wydatków kwalifikujących się do podatkowej ulgi.
Czy w Polsce przybywa robotów?
Marek Niedużak uzasadnia, że w tle inicjatywy jest niski wynik Polski w zakresie robotyzacji przemysłu – wiceminister rozwoju przypomina, że to 42 maszyny na 10 tysięcy pracowników (dane za 2018 rok). Na Węgrzech współczynnik wynosi 84, w Czechach 135, na Słowacji 165, a w Niemczech 338. Europejska średnia, jak pisaliśmy w portalu w kontekście raportu Międzynarodowej Federacji Robotyki, stanowi 114 urządzeń. Równocześnie International Federation for Robotics zauważa, że w tym samym 2018 roku w polskich fabrykach przybyło jednak maszyn przemysłowych o 40% w porównaniu z 2017. Według IFR, sprzedaż robotów w Polsce rośnie – 2 lata temu wyniosła 2651 sztuk, co było 16 wynikiem na świecie.
Ulga na 5 lat
Istotnym elementem ulgi podatkowej, która ma sprzyjać dalszemu rozwojowi robotyzacji, jest określony czas, na jaki zostanie wprowadzona, co powinno pomóc firmom w planowaniu inwestycji. Zmiana prawa będzie obowiązywała w latach 2021-2025. Budżet państwa w pierwszym roku ulga prawdopodobnie obciąży kwotą około 150 milionów złotych, w ostatnim powinno – około 315 milionów. Wsparcie podatkowe robotyzacji przemysłu jest rozwiązaniem pomyślanym pod kątem dużych firm. Małe i średnie powinny skorzystać przede wszystkim z tzw. estońskiego CIT-u, który również omawialiśmy w serwisie. To ostatnie rozwiązanie rząd zapowiadał na przełom tego i przyszłego roku.