telefon, w tle kalkulator i dokumenty

Gospodarka 4.0 wymyka się dotychczasowym definicjom i miernikom

  • Tradycyjne sposoby pomiaru wielkości nakładów i produkcji w przypadku biznesu cyfrowego są niedoskonałe, bo nie rejestrują wpływu takich czynników, jak rozwój technologii informatycznych. Eksperymenty online wskazują, że amerykańscy internauci byliby skłonni płacić za produkty w rodzaju wyszukiwarek, poczty e-mailowej, map internetowych czy mediów społecznościowych – a wtedy PKB USA zwiększyłoby się o 30%. Efekty transformacji cyfrowej należy zatem uwzględniać w nowych miarach i wskaźnikach pozwalających uchwycić np. poprawę jakości życia. Katarzyna Śledziewska i Renata Włoch z DELab-u Uniwersytetu Warszawskiego kontynuują w naszym serwisie wątek omawiający gospodarkę cyfrową.

Artykuł jest fragmentem książki pt. „Gospodarka cyfrowa. Jak nowe technologie zmieniają świat”. Wcześniej publikowaliśmy odcinki poświęcone zasadom działania gospodarki 4.0 oraz znaczeniu danych w przemyśle i szerzej w biznesie.


Problemy pomiaru gospodarki cyfrowej

W USA w latach 70. i 80. XX w. ICT należało do najbardziej dynamicznych i najszybciej rozwijających się sektorów gospodarki. Produkcja komputerów stanowiła ponad 20% wszystkich inwestycji ogółem w 1984 r., a wzrost zatrudnienia w latach 1960–1984 był 10 razy większy niż dla całego przemysłu. Ku niemałemu zdziwieniu ekonomistów badania nie wykazały istotnego wpływu branży teleinformatycznej na produktywność, jej średni roczny wzrost w tym okresie osiągnął zaledwie 0,7% – niemal czterokrotnie mniej niż w okresie 1948–1973, gdy wynosił średnio 2,5%. Sytuacja nie zmieniła się radykalnie w latach 90. Dlatego też ekonomiści zaczęli mówić o paradoksie produktywności i prześcigać się w próbach jego wyjaśnienia.

Po pierwsze, niektórzy wskazywali, że może on odzwierciedlać lukę między dynamicznym rozwojem nowych technologii a faktycznym tempem ich wdrażania. Organizacje potrzebują czasu, aby zapoznać się z możliwościami stosowania danej technologii i dopiero po pewnym czasie zaczynają czerpać z niej korzyści. Zgodnie z modelami uczenia się przez użytkowanie, optymalna strategia inwestycyjna wyznacza krótkoterminowe koszty krańcowe większe niż krótkoterminowe marginalne korzyści. Pozwala to firmie „pokonywać” krzywą uczenia się i czerpać korzyści analogiczne do korzyści skali. Jeśli mierzone są tylko krótkoterminowe koszty i korzyści, może się wydawać, że inwestycja jest nieefektywna, tymczasem wzrost produktywności jest po prostu przesunięty w czasie.

Po drugie, wdrożenie nowych technologii w firmach nie musi się przełożyć na wzrost wydajności w krótkim czasie, ale może za to sprawić, że firma będzie lepiej, bardziej elastycznie i szybciej reagować na sytuację na rynku. Niższe koszty przetwarzania informacji i wprowadzanie zaawansowanych systemów do zarządzania produkcją umożliwiają przedsiębiorstwom obsługę większej liczby produktów i ich wariantów. Użyteczność z perspektywy konsumentów rośnie, ale spadają też koszty jednostkowe produkcji, co przekłada się na większe korzyści skali (czyli spadek średnich kosztów wraz ze wzrostem produkcji). Inwestycje w technologię informacyjną często wymagają wprowadzenia zmian organizacyjnych w firmie oraz komplementarnych inwestycji w procesy biznesowe, organizację pracy, komunikację itp. Są to procesy kosztowne i jednocześnie nie zawsze przekładają się na zwiększenie wolumenu sprzedaży.

Po trzecie, wdrażanie technologii cyfrowych przez firmy może wpływać na produktywność pojedynczych firm, niekoniecznie zaś całego sektora. Technologia może pomóc firmie zwiększyć swój udział w rynku (dzięki lepszemu rozpoznaniu rynku lub marketingowi), co nie oznacza, że produkcja w ramach sektora będzie się zmieniać. Zwiększenie sprzedaży jednej firmy może oznaczać stratę udziału w rynku u konkurenta. Innymi słowy informatyzacja jest bardzo podatna na rozproszenie renty (rent dissipation) – zyski nie są wytwarzane na nowo, lecz zwiększają się kosztem pozostałych firm.

Po czwarte, systemy wdrażane przez przedsiębiorstwa mogą się okazać nieefektywne, a decyzja o ich wdrożeniu błędna. Dodatkowo tempo rozwoju technologii pozostawia niewiele czasu na testowanie rozwiązań i prowadzi do wypierania dopiero wprowadzanych systemów. Przede wszystkim jednak samo zastosowanie technologii cyfrowych w firmie nie przesądza o sukcesie transformacji cyfrowej – konieczna jest również całościowa zmiana organizacyjna i procesowa.


Przykładem nieudanej transformacji cyfrowej była próba wprowadzenia systemu informatycznego firmy SAP przez niemiecką sieć sklepów dyskontowych Lidl. Trwające ponad siedem lat (od 2011 r.) testy i próby implementacji oprogramowania dla przedsiębiorstwa, które miało pomóc w kontrolowaniu przepływu towarów i pieniędzy, zakończyły się całkowitą rezygnacją i przyniosły 500 mln euro straty. Nie jest jednak do końca jasne, co zawiniło. Zdaniem przedstawicieli Lidla platforma SAP mająca na celu usprawnienie funkcjonowania biznesu nie spełniała wymogów szybkości działania i dopasowania do modelu biznesowego Lidla.

Jednak niemiecka gazeta Handelsblatt przedstawiła nieco inną wersję porażki. Zdaniem dziennika, to nie wydajność oprogramowania SAP stanowiła problem, lecz mentalność kadry zarządzającej siecią sklepów. Lidl, w przeciwieństwie do swojej konkurencji, używał specyficznego systemu inwentaryzacyjnego, w którym zamiast posługiwać się ceną sprzedaży, używano ceny zakupu. Kierownictwo okazało się głęboko przywiązane do tego oryginalnego modelu i oczekiwało od inżynierów SAP, że dostosują do niego swoje oprogramowanie. SAP podjął wyzwanie, ale ingerencje w kod źródłowy zdestabilizowały cały system, zmniejszyły jego wydajność i podniosły koszty serwisowe. Handelsblatt pisał: Dostosowywanie gotowego oprogramowania, jak tłumaczą eksperci IT, przypomina trochę proces personalizacji domu z prefabrykatów. Możesz przewiesić szafki kuchenne na inną ścianę, ale gdy zaczynasz przesuwać ściany, cała struktura traci stabilność. Zakup gotowego oprogramowania wymusza zmianę wielu procedur – na tym polega transformacja cyfrowa. Na poparcie swoich tez dziennikarze Handelsblatt przytaczali historie sukcesu: bliźniaczo podobna sieć dyskontów Aldi Nord z powodzeniem wdrożyła oprogramowanie SAP. Tym samym, jeśli wierzyć niemieckiej prasie, za klęskę transformacji cyfrowej Lidla odpowiadała ogólna niechęć do zmiany całości funkcjonowania przedsiębiorstwa.


Wysuwano też przypuszczenie, że paradoks wynika z bezzasadnego optymizmu technologicznego. Historycznie zdarzyły się już zbyt entuzjastyczne oceny wpływu technologii na postęp w różnych dziedzinach: synteza termojądrowa nadal nie jest wykorzystywana jako źródło energii, a latające auta nie zmodernizowały komunikacji w miastach. Od lądowania na Księżycu minęło prawie 50 lat, a Mars nadal pozostaje nieosiągalny dla człowieka. Również rozwój tzw. generalnej sztucznej inteligencji zawiódł oczekiwania.

Wszystkie wymienione wyjaśnienia można odnieść do pomiaru skali i tempa rozwoju gospodarki cyfrowej. W naszym poczuciu trafne są również argumenty wskazujące, że tradycyjne sposoby pomiaru wielkości nakładów i wielkości produkcji nie wychwytują wpływu takich czynników jak rozwój technologii informatycznych. Wynika to między innymi ze sposobu konstrukcji miernika, jakim jest PKB, oraz problemów z oszacowaniem wartości przepływów w ramach handlu elektronicznego.

Konstrukcja miernika Produktu Krajowego Brutto

Produkt Krajowy Brutto jest miarą produkcji, której wielkość wyceniana jest po cenach rynkowych. PKB można oszacować poprzez:

  1. Agregację produkcji wszystkich producentów będących rezydentami.
  2. Zsumowanie wydatków na konsumpcję gospodarstw domowych, nakładów na środki trwałe i zmiany zapasów, spożycie publiczne i eksport netto.
  3. Zsumowanie dochodu właścicieli czynników produkcji, czyli siły roboczej i kapitału oraz podatków pośrednich.

Jeśli chcemy oszacować PKB od strony produkcji albo według metody wydatkowej, potrzebujemy ceny oraz liczby produkowanych lub konsumowanych towarów i usług. Tymczasem w przypadku produktów cyfrowych trudno o precyzyjne dane. Dotyczy to bezpłatnych produktów i usług wytwarzanych w ramach otwartego dostępu przez samych konsumentów („samoobsługa”) lub przez platformy finansowane z reklam i sprzedaży danych użytkowników. Dlatego też eksperci Międzynarodowego Funduszu Walutowego proponują, by uwzględniać ich wartość przy mierzeniu produkcji i konsumpcji. Trudno jednak wyobrazić sobie pomiar relatywnej wartości, gdy nie mamy odniesienia do cen. Jak twierdzi Erik Brynjolffson, eksperymenty online z wyborem dyskretnym wskazują, że gdyby skorygować spożycie gospodarstw domowych o średnie kwoty, które amerykańscy internauci zgodziliby się płacić za „darmowe” produkty cyfrowe (korzystanie z wyszukiwarki, e-mail, cyfrowe mapy, filmy, e-commerce, media społecznościowe, wysyłanie wiadomości, muzyka), to PKB USA zwiększyłoby się w przybliżeniu o 30%. Dowodzi to, jak kontrowersyjna jest definicja tej miary dla kształtującej się obecnie gospodarki cyfrowej.

Rozwój technologii cyfrowych i powszechne stosowanie algorytmów, w coraz większym stopniu opierających się na sztucznej inteligencji, zmniejszył koszty wyszukiwania i dopasowywania usług i produktów. W efekcie gospodarstwa domowe przejęły część zadań niegdyś wykonywanych przez agentów nieruchomości, bankowców, pośredników biur podróży, trenerów osobistych, nauczycieli itp. Bezpłatne cyfrowe zamienniki usług, takie jak Skype czy poczta elektroniczna, umożliwiają użytkownikom eliminację części wydatków przez produkcję typu „zrób to sam”. Dzięki internetowi setki tysięcy ludzi bezpłatnie dostarcza treści online i rozwija oprogramowanie open source. Platformizacja może prowadzić do spadku cen na usługi, takie jak: przewóz osób, wynajem mieszkania czy montaż mebli, a z drugiej strony sprawia, że usługi te stają się powszechniejsze, ponieważ są bardziej przystępne cenowo.

Podsumowując, PKB nie mierzy pełnej wielkości produkcji, która jest wytwarzana inaczej niż w tradycyjnym procesie rynkowym. Bezpłatna wytwórczość użytkowników internetu wykracza poza obszar „produkcyjny”, podobnie jak pozarynkowa produkcja usług przez gospodarstwa domowe na własny użytek, takich jak: gotowanie, pranie, opieka nad dziećmi lub dorosłymi i wszelkie prace domowe. Trzeba jednak zauważyć, że bezpłatne cyfrowe zamienniki dóbr i usług zmieniają skład PKB, a nie jego poziom. Wynika to z faktu, że gospodarstwa domowe mogą wydawać zaoszczędzone pieniądze na coś innego. Trzeba zatem powiedzieć, że mierzony PKB pozostaje bez zmian, rośnie natomiast dobrobyt i jakość życia. Równocześnie warto pamiętać, że zmiana definicji PKB stworzyłaby więcej problemów niż rozwiązań. Obecna definicja PKB jest dobrze dostosowana do prowadzenia polityk gospodarczych dotyczących dochodów, zatrudnienia, polityki pieniężnej, potencjalnych dochodów rządowych, inwestycji i wydajności. Nierynkowa produkcja gospodarstw domowych nie generuje dochodu rozporządzalnego, a więc takiego, który mógłby być opodatkowany lub wykorzystany do finansowania inwestycji. Efekty transformacji cyfrowej należy zatem uwzględniać w innych miarach czy wskaźnikach, pozwalających uchwycić poprawę jakości życia, dobrostanu i dobrobytu różnych grup społecznych.

Trudności z uchwyceniem usług, treści czy towarów wytwarzanych przez sektor ICT w PKB są związane również z konstrukcją indeksu cen. Ceny niektórych produktów ICT stabilnie spadają, chociaż ich jakość rośnie – znakomitym przykładem są tu laptopy. Z kolei spora grupa produktów cyfrowych oferowana jest bezpłatnie (lub pozornie bezpłatnie – w zamian za dane). Niektóre nowe usługi i produkty przejmują funkcje innych, dotychczas płatnych (także cyfrowych, wystarczy wspomnieć o ekspansji pakietów biurowych Google’a, na które przestawiła się część dotychczasowych użytkowników Microsoft Office). Smartfony wyparły podręczne odtwarzacze muzyki, coraz większa część produktów i usług jest używana za pośrednictwem subskrypcji. W efekcie wydatki gospodarstw domowych spadają, mimo że konsumują one produkty i usługi coraz wyższej jakości i coraz bardziej użyteczne. Pojawiają się też nowe produkty, których nie można porównać z żadnymi istniejącymi wcześniej, co rodzi trudności z oszacowaniem płynących z nich korzyści – w dodatku są one włączane do koszyka towarów i usług konsumentów i producentów z dużym opóźnieniem. Koszyki CPI (consumer price index, czyli indeks cen konsumentów) i PPI (producer price index – indeks cen dóbr produkcyjnych) mogą też w niewystarczającym stopniu uwzględniać ceny towarów i usług oferowanych online, które są często niższe i bardziej stabilne. Badania pokazują np., że ceny z Amazonu są średnio o 5% niższe niż ceny w sklepach offline, a inflacja online jest o około 1 punkt procentowy niższa niż indeks cen konsumpcyjnych dla tych samych kategorii produktów w latach 2014–2017. W rezultacie inflacja i nominalna sprzedaż mogą być nieprawidłowo szacowane.

Szacowanie wartości e-commerce

Problemy z pomiarem gospodarki cyfrowej wynikają również z trudności w szacowaniu wartości rynku e-commerce, stanowiącego ważny motor wzrostu handlu towarami i usługami, także w wymiarze międzynarodowym. Transgraniczny e-commerce obejmuje transakcje dotyczące towarów lub usług, które są cyfrowo zamawiane, obsługiwane przez platformę lub dostarczane za pośrednictwem kanału cyfrowego. Dostawa cyfrowa obejmuje produkty dostarczane za pośrednictwem cyfrowych pobrań lub przesyłania strumieniowego przez internet: oprogramowanie, pliki audio i wideo, dane (np. reklamy). Wzrost wolumenu transgranicznego e-commerce jest związany m.in. z niskimi kosztami transakcyjnymi – zarówno dla konsumentów, jak i dla przedsiębiorców. W przypadku tych ostatnich na obniżenie kosztów wpływa upowszechnienie się elektronicznej wymiany danych. Nadal jednak niewiele krajów dokonuje oszacowań wielkości e-commerce w obrocie krajowym i zagranicznym, w rezultacie wartość wymiany międzynarodowej z wykorzystaniem tego kanału jest w zasadzie nieznana. Upowszechnienie płatności elektronicznych, postęp w logistyce i rozwój usług cyfrowych przyczyniły się do wzrostu małych, międzynarodowych transakcji. W przypadku towarów jest to ważne z punktu widzenia progów zgłaszania w urzędach celnych. Większość krajów przyjmuje pewien próg raportowania dla małych transakcji, ale rozmiary progów sprawozdawczości i praktyki są różne. W rezultacie oficjalne statystyki nie ujmują małych transakcji.

Podobnie sytuacja przedstawia się w przypadku usług. Usługi takie jak: oprogramowanie, e-booki, muzyka czy e-learning, są często dostarczane za pośrednictwem cyfrowych pobrań i nie są rejestrowane. Stąd np. usługi eksportowe Luksemburga, gdzie zarejestrowany jest Spotify, do krajów UE znacznie przekraczają import zarejestrowany przez jego partnerów handlowych. Eksport usług Spotify jest wychwytywany w danych eksportowych Luksemburga, natomiast pojedyncze pobrania (abonament), wyceniane na kilka lub kilkanaście euro, nie są uwzględniane w statystykach krajów importujących. Innym ciekawym przykładem kłopotów z cyfrowymi usługami jest Uber, który działa lokalnie, natomiast płatności realizowane są za pośrednictwem platformy ulokowanej poza granicami danego kraju. Problem pomiaru wartości cyfrowych starają się rozwiązać organizacje międzynarodowe odpowiedzialne za gromadzenie statystyk dotyczących handlu międzynarodowego, m.in. UNCTAD w ramach inicjatywy „Measuring E-commerce and the Digital Economy”.

Usługi świadczone cyfrowo rodzą pewne pytania koncepcyjne i praktyczne, w tym o ich definicję w kontekście oszacowania wartości transakcji oraz pomiaru przepływów transgranicznych. Problem tkwi w szacowaniu wartości danych pozyskiwanych przez dostawców usług internetowych pośredniczących w dostarczaniu reklam (najczęściej mających siedzibę w USA) w zamian za świadczenie bezpłatnych usług. Chodzi na przykład o darmowy dostęp do e-maila (Gmail), wyszukiwarki (Google), filmów (YouTube), muzyki (Spotify) czy treści generowanych przez użytkowników (Facebook). Usługodawcy wprowadzają rozwiązania dla firm reklamowych pozwalające na dotarcie ze spersonalizowanymi reklamami do użytkowników usług, przejmując globalny rynek reklamowy. Oferowane usługi są darmowe, a usługodawcy zarabiają na zyskach ze sprzedaży danych często pozyskiwanych w ramach transgranicznych przepływów. Przy czym, mimo że te przepływy danych mają coraz większe znaczenie gospodarcze, dokonano w nich niewielkiego postępu. Wyzwaniem dla państw staje się opodatkowanie podobnych przepływów: np. szacuje się, że gospodarka brytyjska w 2017 r. straciła z tego powodu ponad 1,5 mld funtów.

W stronę cyfrowej gospodarki

Obecnie datafikacja i usieciowienie z rosnącą siłą uwidoczniają się nie tylko w tzw. sektorze cyfrowym, ale obejmują również usługowy i produkcyjny. Stawiamy hipotezę, że najpóźniej za kilka lat wszystkie gospodarki wysoko rozwinięte będą w istocie gospodarkami cyfrowymi. Nie jesteśmy w tym przekonaniu odosobnione. W raporcie OECD z 2013 r. można znaleźć stwierdzenie, że gospodarka cyfrowa w coraz większym stopniu pokrywa się z tradycyjną, co prowadzi do zatarcia różnic między nimi. Także Parlament Europejski w 2015 r. podkreślił, że gospodarka cyfrowa jest już silnie spleciona z tą materialną/offline i trudno ją wyodrębnić. Wiele usług, produkcji przemysłowej i podstawowej opiera się na ICT. W efekcie gospodarka cyfrowa staje się po prostu gospodarką jako taką. Chociaż pod wieloma względami pozostaje ona bytem potencjalnym, czymś w rodzaju ekonomicznego kota Schrödingera, szybko nabiera materialności w wyniku lawinowego rozwoju technologii i jej przyjmowania przez jednostki oraz w procesie transformacji cyfrowej firm, organizacji i instytucji publicznych. Jak wspomniałyśmy, technologiczne uwarunkowanie elektronicznej gospodarki odzwierciedla większość dotychczas wypracowanych definicji tego nowego modelu ekonomicznego, stąd wymiennie używamy pojęć gospodarki cyfrowej i gospodarki 4.0 (a dla wcześniejszego etapu gospodarki 3.0).

Podsumowanie

Gospodarka 3.0: komputeryzacja, automatyzacja i internetyzacja

Gospodarkę 3.0 cechuje postępująca informatyzacja firm, organizacji i instytucji publicznych. Komputery dostarczają potencjału analitycznego służącego efektywnej analizie danych. W latach 70. przyspiesza automatyzacja produkcji. Od połowy lat 90. upowszechnienie internetu zwiększa możliwości komunikacyjne między ludźmi, co skutkuje wzrostem usieciowienia. Pojawiają się produkty cyfrowe (towary i usługi) wraz z nowym kanałem sprzedaży za pośrednictwem internetu (e-commerce). Przez internet z obywatelami zaczynają komunikować się też instytucje publiczne: pojawiają się usługi publiczne dostępne online i rozwija koncepcja e-rządu. Informatyzacja i internetyzacja przyspieszają dematerializację pracy: ludzie częściej pracują umysłowo, a nie fizycznie. Jednak praca umysłowa również zaczyna ulegać automatyzacji. Internet tworzy nowe możliwości komunikacji, co sprzyja powstawaniu długich łańcuchów dostaw przekraczających granice państw, i zmienia formy organizacji międzynarodowej współpracy gospodarczej.

Gospodarka 4.0: datafikacja, usieciowienie, autonomizacja i personalizacja

Gospodarkę 4.0, której bazą jest rozwój technologii cyfrowych i ich szerokie zastosowanie, cechuje usieciowienie uczestników życia społecznego i gospodarczego oraz datafikacja, czyli integracja danych pobieranych z tych sieci.

Datafikacja polega na czerpaniu wartości (ekonomicznej, społecznej i politycznej) z danych wytwarzanych masowo przez sieci, czyli z rozproszonych węzłów, których uczestnikami są ludzie, organizacje, systemy i urządzenia. Integracja tych danych i rozwój technologii typu AI pozwala autonomizować procesy (czyli ograniczać lub wykluczać udział człowieka w ich przebiegu), planować i zarządzać w oparciu o dane. Przede wszystkim pozwala dostosowywać produkty (czyli towary i usługi), zarówno te dostarczane przez firmy, jak i instytucje publiczne, do potrzeb i oczekiwań konsumenta (czyli wprowadzać personalizację).

Usieciowienie rośnie dzięki dalszemu upowszechnianiu się internetu oraz wzrostowi znaczenia nowego modelu biznesowego platform, tworzących wirtualne rynki wielostronne.

Intensyfikacja i rozszerzanie procesów cyfryzacji na kolejne obszary życia gospodarczego, społecznego i politycznego prowadzi do transformacji cyfrowej. Powoduje to powstawanie nowego modelu funkcjonowania rynków, przedsiębiorstw, gospodarstw domowych i sektora publicznego. Zmieniają się procesy produkcji i konsumpcji, charakter pracy i formy zatrudnienia, modele biznesowe firm i sposób funkcjonowania instytucji publicznych, a w efekcie gospodarki globalnej. Pojawiają się zupełnie nowe wyzwania zarówno dla decydentów politycznych, jak i biznesu. Są to kwestie związane z dostępem do danych, wykorzystaniem innowacji, edukacją, bezpieczeństwem, prywatnością, transparentnością czy konkurencyjnością.


W kolejnych tygodniach wrócimy do lektury opracowania „Gospodarka cyfrowa. Jak nowe technologie zmieniają świat” i opublikujemy jego następny fragment.

dr hab. Katarzyna Śledziewska – Wydział Nauk Ekonomicznych UW, prowadzi eksperymentalny program badawczy DELab UW, który skupia się na gospodarce i społeczeństwie cyfrowym
dr hab. Renata Włoch – Wydział Socjologii i DELab UW, jest autorką ekspertyz i raportów dla biznesu oraz instytucji publicznych