Radosław Majer z WEBCON-u pokazuje popularne zdjęcie Margaret Hamilton, kierującej zespołem programistycznym misji Apollo z lat 60 XX wieku, i przekonuje, że obecne systemy ERP, MES czy CRM są wielokrotnie bardziej zaawansowane niż kod pisany na potrzeby podboju Księżyca. Wprowadzanie stabilnych i bezpiecznych zmian w programach przemysłowych jest długotrwałe, a w konsekwencji powstaje wrażenie, że działy IT hamują cyfrowy rozwój firm. Jak podkreśla Majer, na rynku już teraz brakuje kilkudziesięciu tysięcy specjalistów IT. Mimo to w prognozach najbardziej pożądanych umiejętności w 2030 roku nie ma programowania – pierwsze miejsca zajmują kompetencje miękkie. Dlaczego? Zdaniem eksperta, powodem jest pojawianie się narzędzi umożliwiających budowę systemów bez kodowania:
– Świat nie znosi pustki, więc powstało citizen developement, którego najważniejszym produktem będą narzędzia typu low-code. Kolokwialnie mówiąc, to klocki dla biznesu pozwalające budować aplikacje dzięki gotowym komponentom, bez potrzeby pisania ich od początku. Tą drogą zmiany nie wpływają na inne elementy tworzonego rozwiązania i mogą być wprowadzane szybko.
Do czego firmy używają technologii?
Zdigitalizowane firmy produkcyjne osiągają wyższe zyski w porównaniu z niecyfrową konkurencją – wynika z badań IDC. Taki trend widać od 2015 roku, a według Jarosława Smulskiego, eksperta wspomnianej firmy analitycznej, dystans w tym roku jeszcze się powiększy, bo prawie 70% przedsiębiorstw deklaruje, że z pomocą technologii wykorzystuje słabości konkurentów i zdobywa udziały w rynku. Ponad 50% pytanych opracowuje dzięki innowacjom kolejne oferty i modele biznesowe. W kontekście digitalizacji inwestycje w nowe rozwiązania w przypadku 47% respondentów mają służyć wypełnianiu luk w transformacji cyfrowej:
– To oznacza, że strategia transformacji, nawet jeśli przez chwilę przysłoniła ją potrzeba utrzymania operacyjności, nie została odłożona na bok i w dalszym ciągu jest istotna dla branży – wyjaśnia Smulski. – Poprawa odporności firm to jeden z najważniejszych priorytetów, kolejnym są projekty umożliwiające uzyskanie dużej ilości danych o działalności biznesowej i o ekosystemie. Następna jest infrastruktura cyfrowa.
Kluczowe cechy biznesowego ekosystemu
Andrzej Soldaty, prezes Platformy Przemysłu Przyszłości, podkreśla, że w warunkach pandemicznych przedsiębiorstwa skupiają się na przetrwaniu, jednak nie powinny pomijać w dłuższej perspektywie wyzwań dotyczących ochrony klimatu, ekologicznej produkcji, ekonomii dzielenia się i zmian technologicznych. Wszystkie te kwestie wpływają na przemysł, a szczególne znaczenie ma konieczna integracja działań różnych podmiotów rynkowych. Chodzi o budowę ekosystemu biznesowego cechującego się samoorganizacją, opartą na wspólnym tworzeniu i używaniu zasobów, oddziaływaniem większym od sumy wpływów pojedynczych organizacji w systemie oraz tzw. koopetycją:
– To połączenie konkurowania i współpracy uczestników, którzy z jednej strony kooperują, żeby tworzyć wspólną wartość, z drugiej natomiast o tę wartość rywalizują. Ekosystem biznesowy pomaga również we wspólnej adaptacji do zmian otoczenia – precyzuje Andrzej Soldaty.
Prewencja, zanim dojdzie do awarii
Producent robotów, ABB, we współpracy z firmą ubezpieczeniową ERGO Hestia, przygotował rozwiązanie wykorzystujące czujniki bezprzewodowe do zdalnego monitorowania układów napędowych, m.in. dla przemysłu. Sensory IIoT są zamontowane na silnikach i komunikują się z serwerem oraz aplikacjami ubezpieczyciela, gdzie użytkownik może sprawdzić stan napędu elektrycznego i wysłać powiadomienia do osób, które odpowiadają za utrzymanie ruchu lub za konkretne urządzenie. Zbierane informacje dotyczą ewentualnych wykrytych anomalii. Jak podkreśla Hubert Karpiński z Hestia Corporate Solutions, czujniki nie wykorzystują infrastruktury klienta – komunikują się za pomocą własnych protokołów, ich „oknem na świat” jest modem, czyli pośrednik w połączeniu z serwerem, więc są bezpieczniejsze w kontekście cyberataków.
Bezpieczeństwo sieci
Katarzyna Berbeć z ICsec, przywołując dane Kaspersky LAB, zwraca uwagę, że koszty ataków hakerskich nie są największą obawą przedsiębiorców w zakresie bezpieczeństwa informatycznego. Dużo bardziej przejmują się zniszczeniem produktów lub usług oraz zdrowiem i życiem pracowników. Jak przypomina specjalistka, cyberatak nie wymaga od intruza specjalistycznych umiejętności, czasem wystarczają pieniądze. Przykładem może być udaremniony incydent w Gigafactory Tesli w Nevadzie, gdzie przestępcy chcieli przekupić zatrudnioną w fabryce osobę milionem dolarów – za wpięcie zainfekowanego pendrive’a do urządzeń w zakładzie.