Władze Unii zamierzają zmusić producentów telefonów do wytwarzania trwalszych urządzeń. W roboczej wersji opracowywanej regulacji prawnej zapisano, że urządzenie powinno funkcjonować około 5 lat. Ma też być możliwe wymienianie i naprawianie głównych podzespołów. Podobnie jak w przypadku zmian na rynku samochodowym – i ta propozycja wynika z celów klimatycznych na 2050 rok.
Niedawno władze wspólnoty zdecydowały, że od 2035 roku w Europie nie będzie można sprzedawać aut zasilanych benzyną lub dieslem. Zakaz ma pomóc w osiągnięciu neutralności klimatycznej do połowy XXI wieku. Eksperci policzyli, że istotna rola jest też w gestii przemysłu odpowiedzialnego za wprowadzanie do użytku smartfonów. Według danych przytaczanych przez Financial Times, wydłużenie cyklu życia telefonów byłoby równoznaczne z usunięciem z dróg kilku milionów aut. Ograniczenie produkcji urządzeń, w przypadku gdyby sprzedane już modele mogły działać dłużej, oznaczałoby oszczędność ⅓ energii dotychczas zużywanej w procesie wytwórczym. A to równowartość około 10 milionów ton dwutlenku węgla.
Jak telefon ma działać 5 lat?
Urzędnicy chcą, aby bateria smartfonu wytrzymywała co najmniej 500 ładowań, zanim jej pojemność spadnie poniżej 83%. Akumulatory, ekrany i porty kart SIM mają być łatwo wymienialne. Obowiązkiem producentów stanie się dostarczanie serwisom kluczowych informacji na temat napraw, a niektóre czynności konserwacyjne powinny być dostępne nawet dla użytkownika. W konsekwencji żywotność smartfonów powinna wydłużyć się do około 5 lat. Dziś właściciele urządzeń mobilnych zmieniają je zwykle po 2-3 latach.
Przypomnijmy, że Komisja Europejska stara się wywrzeć wpływ na branżę elektroniczną także w innym wątku. “Unijny rząd” pracuje nad obowiązkiem ujednolicenia ładowarek do telefonów, co może mieć szczególne znaczenie dla koncernu Apple broniącego własnego standardu.
Krytyka ze strony firm
Pomysły UE nie podobają się smartfonowej branży, która argumentuje, że podobne zmiany mogą przynieść skutki przeciwne do zamierzonych. Organizacja Digital Europe, zrzeszająca przedsiębiorstwa technologiczne, uważa, że obostrzenia nie posłużą celom ekologicznym, bo nowe regulacje spowodują nadprodukcję części zamiennych. Te będzie trzeba magazynować, a potem niszczyć, co dodatkowo podniesie koszty po stronie konsumentów.