Według prognoz, w 2025 roku na 100 ludzi w fabryce będzie przypadało, precyzyjnie, 1,03 robota. Dziś ten współczynnik na świecie wynosi średnio 0,85. Przy okazji podwoić ma się liczba dużych firm stosujących AI, by za 6 lat 97% z nich używało w procesach produkcji, sprzedaży i obsługi samouczących się programów. Takie okoliczności muszą mieć ogromne konsekwencje – dla ludzi, choć niekoniecznie zbieżne z popularnymi wizjami.
Zwykle w kontekście futurystycznych wyobrażeń, a także aktualnych lęków, słyszymy o robotach zabierających człowiekowi pracę, spychających go na społeczny i ekonomiczny margines lub nawet przejmujących władzę nad homo sapiens, czy raczej homo laborans. Jednak historycy dostarczają nam megabajty przykładów, że nawet bliska przyszłość prawie zawsze różni się od spodziewanej. I roboty, coboty oraz algorytmy AI najpewniej przekształcą miejsca pracy, fabryki i zakłady z innym skutkiem niż lękowo o tym myślimy.
Czego możemy spodziewać się w ciągu kilku lat?
Takie pytanie stawia IDC w opracowaniu zatytułowanym “Digitalizacja a Przemysł 4.0 – dwie strony tego samego medalu”. I odpowiada:
„Automatyzacja zwiększy zapotrzebowanie na umiejętności w zakresie przeprojektowywania procesów biznesowych i wiedzy branżowej. Operacje IT zostaną zastąpione przez automatykę opartą na AI, co doprowadzi do oszczędności kosztów operacyjnych. Ustrukturyzowane, powtarzalne zadania zostaną zautomatyzowane, a pracownicy uzyskają dostęp do oprogramowania z AI, przygotuj się na Cyfrowego Pracownika. Regulacje i standaryzacja dla zadań kierowanych przez człowieka pozostaną wyzwaniami”.
Pytam autora analizy, Jarosława Smulskiego, przede wszystkim o ostatnie dwa punkty. Ekspert wyjaśnia, że zatrudnione w pracy roboty stworzą zupełnie nowe okoliczności. W jaki sposób?
– Algorytmy lubią porządek, a produkcja i człowiek nie są uporządkowani – odpowiada analityk. – Obecność robotów zmieni podział kompetencji, obowiązków oraz odpowiedzialność. To będzie miało wpływ również na procedury i warunki prawne. Konieczna stanie się redefinicja zasad dotyczących ludzi-pracowników.
Senior Research Manager z IDC przypomina na marginesie przykład firmy Provident, która korzystała w usługach finansowych z chatbotów. I okazało się, że komputerowi konsultanci doprowadzili do zauważalnego spadku przychodów korporacji. Nawet zaawansowany, ale jednak bezduszny program przegrywał w obsłudze klienta z empatycznym telemarketerem. Roboty mogły zabrać człowiekowi pracę, ale w rzeczywistości straciły ją po okresie próbnym.
Do czego zatrudnić robota?
Nie boję się inteligentnych maszyn, boję się ludzi, którzy mogą źle wykorzystywać sztuczną inteligencję – powiedział mi kiedyś specjalista od AI z Intela. Przekładając te słowa na smart aplikacje i urządzenia w miejscu pracy, rzecz w tym, że musimy znać ograniczenia technologii w danym momencie. A dodatkowo wiedzieć, w jakich zastosowaniach użycie robotów będzie miało sens. Huawei w raporcie Global Industry Vision 2025 wyróżnia trzy kategorie: niebezpieczne środowiska (np. monitorowanie i gaszenie pożarów), działania wymagające wysokiej precyzji (medycyna) i powtarzalna praca (obsługa magazynów).
Ostatnia z wymienionych kategorii wydaje się polem do szerokiego i pożytecznego użycia samodzielnych maszyn. Wielu specjalistów od robotyki podkreśla, że w żmudnych operacjach szkoda czasu i potencjału człowieka, urządzenie wykona zadania szybciej i taniej. Roboty znacznie lepiej niż my nadają się do wykonywania bardzo powtarzalnych zadań. Nie tylko z powodu ich niestrudzonej dokładności, ale także dlatego, że maszyny nie są podatne na urazy lub przynajmniej nie w ten sam sposób co ludzie. Szacuje się, że urazy podczas wykonywania powtarzalnych czynności to około 50% wszystkich obrażeń, do jakich dochodzi w przemyśle – czytam w raporcie chińskiego producenta w rozdziale “Pracując z botami”.
Firma z Shenzhen wskazuje, że w kategorii powtarzalnych działań uwagę powinny skupiać takie dziedziny jak: bezpieczeństwo publiczne (rozpoznawanie twarzy służące np. odnajdywaniu zaginionych, w tym dzieci), prace konstrukcyjne (budownictwo), usługi finansowe (wyszukiwanie błędów) i branża prawna (analiza dokumentów).
W przypadku sektora budowlanego autorzy prognozy przytaczają sytuację, kiedy trzeba dostarczyć do miejsca inwestycji pręty zbrojeniowe. Każdy pręt musi zostać policzony ręcznie na kilku etapach dostawy, co wymusza rozładowywanie ciężarówki, zabierając w ten sposób za każdym razem pół godziny. Tymczasem AI może sterować procesem ważenia dostawczego samochodu, w trakcie którego zeskanuje ładunek i w ten sposób określi typ, liczbę i grubość prętów. Przemnożenie czynności przez liczbę elementów, dostaw, godzin, pracowników i projektów da ogromne koszty. Lub oszczędności. A to tylko względnie prosty przykład.
Fetysz kosztu?
Sięgamy ponownie do raportu IDC, które zapytało przedsiębiorców z Polski, jakie cele biznesowe chcą osiągnąć, przeprowadzając cyfrową transformację. Najpopularniejszą odpowiedzią było: redukcja kosztów – tak wskazało 60% ankietowanych. Na dalszych miejscach znalazły się: poprawa jakości produktów, komunikacji biznesowej i wiedzy o klientach. Te wyjaśnienia są ciekawe zwłaszcza, kiedy zestawimy je z odpowiedzią na pytanie: a jakie napotykacie bariery w procesie cyfrowej transformacji? Ograniczony budżet – mówi 52% zarządzających. Dalej wymieniają: technologię i brak kompetencji, wykazanie zwrotu z inwestycji oraz brak odpowiedniej wizji.
Czyli perspektywami cyfryzacji przemysłowej w Polsce rządzą pieniądze. Oczywiście byłoby naiwnością zdziwienie, że odpowiedzialni za biznes patrzą, czy się opłaca i czy ich spółki stać na AI, roboty i smart chmury. Ale ciekawe jest, że tak wyraźnie dominuje oczekiwanie oszczędności połączone z barierą ograniczonego budżetu, a zaraz za plecami mamy jeszcze oczekiwanie zwrotu i świadomość deficytu technologicznych kompetencji.
– Fetysz kosztu jest w Polsce silny – ocenia Jarosław Smulski. – Przedsiębiorcy często mówią: jesteśmy małą firmą, nie stać nas. A jednak coraz częściej właśnie mniejsze firmy, takie poniżej 100 osób, specjalistyczne, idą w kierunku maszyn. Kupno robota bywa porównywalne kosztowo z zatrudnieniem pracownika, ale jeśli rzetelnie policzymy wszystkie wydatki i ryzyka, dodamy horyzont czasowy, okaże się, że zainstalowanie linii automatycznej będzie tańsze – puentuje analityk.
Dr Piotr Kaczmarek-Kurczak, ekspert w zakresie przedsiębiorczości z Akademii Leona Koźmińskiego dodaje, że w naturalny sposób firmy zawsze szukają większej produktywności przy niższych kosztach. I zawsze dokonują kalkulacji, co im się w danej chwili bardziej opłaca. Naukowiec podkreśla, że rozwój automatyzacji przemysłu, w którym zjawisko AI jest tylko etapem, może poskutkować spadkiem bezrobocia, ale za pewną cenę:
– Będzie nią większe rozwarstwienie dochodowe na stanowiskach wyższych i niższych, prowadzące do coraz szybszego zanikania średniego szczebla, oraz zamrożenie płac na nisko opłacanych stanowiskach. Polscy przedsiębiorcy staną przed dylematem: robot czy pracownik? Robot ma kilka przewag, nie płaci się za niego ZUS-u, nie podlega ochronie prawa pracy, nie odejdzie, gdy ktoś mu zaproponuje wyższą stawkę. Ale jest mniej elastyczny, może się popsuć i do jego obsługi oraz konserwacji potrzebni będą wysoko wyspecjalizowani fachowcy, których z kolei może zabraknąć – obrazuje konsekwencje badacz z ALK.
Ekspert podkreśla, że obawa przed robotami zabierającymi ludziom pracę jest źle ukierunkowana. Jak przekonuje dr Kaczmarek-Kurczak, na razie, w perspektywie kilkudziesięciu lat, taka ewentualność jest ekonomicznie i technologicznie niemożliwa:
– Natomiast roboty mogą ludziom odbierać pracę atrakcyjną, stabilną i dobrze płatną, pozostawiając zajęcia doraźne, nisko płatne, niewymagające wykształcenia lub specjalistycznego treningu. Dlatego pojawiają się pomysły opodatkowania robotów przemysłowych, co jest o tyle trudne, że definicja robota jest bardzo szeroka i w gruncie rzeczy nie wiadomo, jak skonstruować podobne opodatkowanie. Tym bardziej, że w branży usługowej robotyzacja również bardzo przyśpieszyła. Dużo inwestuje się w robotyzację między innymi w gastronomii, obsłudze klienta i opiece pielęgnacyjnej – podkreśla naukowiec.
Mój rozmówca uzupełnia jeszcze, że w Polsce proces nie będzie przebiegał tak dynamicznie, jak w bogatszych i lepiej rozwiniętych krajach. W polskiej gospodarce pensje są relatywnie niskie, firmy przeciętnie znacznie mniejsze od tych z Europy Zachodniej i zwykle występujące w roli podwykonawców. Z tego względu rodzime firmy mają po prostu mniej pieniędzy na inwestycje i działają bardziej konserwatywnie. Dziś i w najbliższych latach dla naszych przedsiębiorstw robotyzacja będzie często operacją ryzykowną. W tej chwili w Polsce średnia udziału robotów na 100 pracowników jest dwukrotnie niższa niż na świecie i raczej szybko proporcje nie zmienią się.
Wszędzie AI
Huawei uważa, że 97% firm na świecie w ciągu najbliższych 6 lat będzie wykorzystywało sztuczną inteligencję. Można pokiwać głową i skwitować: może tak, może nie…? Wraca klasyczny kłopot z AI – pytanie, jak ją zdefiniujemy. Termin od 2-3 lat bije rekordy popularności. Mówiąc potocznie, stał się modny, a dodatkowo marketing, m.in. ten spod znaku chińskiego producenta smartfonów, używa metki sztucznej inteligencji często i w wielu zastosowaniach. Generalnie trudno oprzeć się wrażeniu, że określenie AI jest w branży sprzedażowej nadużywane – czasem zwykłe obliczenia i kojarzenie danych już są oferowane jako sztuczna inteligencja.
Innymi słowy, w końcówce 2019 roku da się stworzyć taką definicję, która każe stwierdzić, że w ogóle AI jeszcze nie mamy. A da się i taką, zgodnie z którą jest ona dzisiaj prawie wszędzie. Skupiam się na tym szczególe dlatego, że najpierw musielibyśmy precyzyjnie zdefiniować AI, aby wiedzieć, co ewentualnie znaczy 97%. Czy system wyłączający klimatyzację w pomieszczeniach, w których nie przebywają ludzie, to sztuczna inteligencja? – pyta ekspert z Akademii Leona Koźmińskiego. A analityk z IDC, zgadzając się, że bardzo wiele zależy od definicji, podkreśla jednak – ważny jest trend. Na pewno będzie coraz więcej aplikacji z jakąś postacią AI. Te programy wychwycą wzorce, wyciągną wnioski bez udziału człowieka i przewidzą istotne dla firm zdarzenia.
Módl się i obliczaj
Opisywałem szczegóły prognozy dotyczącej 2025 roku, to na koniec spójrzmy bliżej, niemal za róg. Według IDC, w przyszłym roku 60% korporacji uruchomi platformy cyfrowe odpowiedzialne za 30% swojego przychodu. Także w 2020 ¾ wszystkich firm skorzysta z Industry Clouds, a co trzecia z tych spółek będzie zarabiała na przesyłanych do chmury danych. Do 2021 roku 20% koncernów uzależni się od wbudowanej inteligencji, rozwiązań typu blockchain, cognitive i IoT, aby zautomatyzować i skrócić czas produkcji o ¼.
Czyli to jest pociąg, który jedzie od dawna, nie da się go zatrzymać, zawrócić, ani radykalnie zmienić celu. Niewątpliwie byli tego świadomi Bill Gates, Elon Musk, Stephen Hawking, Eric Horovitz, Bart Selman i inni sygnatariusze otwartego listu w sprawie sztucznej inteligencji opublikowanego cztery lata temu. Przestrzegali, żeby rozwijać AI pod kontrolą i badać wielokierunkowy wpływ takich sieci na różne dziedziny: rynek pracy, relacje społeczne, politykę itd. Jak zaznaczali, to nie alarmistyczna odezwa, ale informacyjny głos ekspertów.
A wspomniany na początku artykułu ekspert Intela, Artur Długosz, uzupełnia jeszcze: „Sama sztuczna inteligencja mogłaby nie być groźna, ale ludzkie intencje są w stanie przeobrazić ją w coś niebezpiecznego. Kiedy słyszę o wplataniu AI w wielką politykę, mam skojarzenia z wyścigiem zbrojeń. Być może potrzebujemy w tej dziedzinie umowy podobnej do klimatycznego Protokołu z Kioto”. To samo prosto da się odnieść do przemysłu. AI i robotyzacja są z pewnością wielkimi perspektywami (z nie mniejszymi pieniędzmi) oraz być może analogicznymi niebezpieczeństwami. Naukowcy i biznes muszą do tych rozwiązań podejść z respektem …bo algorytmy lubią świat uporządkowany, a my niekoniecznie.